Karski jest w zasadzie filmem o filmie. Głównymi bohaterami tej produkcji Teatru Telewizji jest dwójka reżyserów pracujących nad dokumentem poświęconym słynnemu emisariuszowi. Ich pobudki nie są ideowe. Już podczas pierwszej kłótni Luk (Piotr Głowacki) słyszy z ust swojej współpracowniczki Olgi (Julia Kijowska) ironiczne: „załapałeś się na Rok Karskiego?”. Choć obraz Magdaleny Łazarkiewicz traktuje o bohaterze, pełen jest takich szarości. Nie ma tu patosu i monumentalizmu. Twórcy rozmawiający o Karskim zastanawiają się wręcz czy postać, którą przedstawiają rzeczywiście zasługuje na miano bohatera: „nie zabił ani jednego Niemca, nie uratował ani jednego Żyda […], a w jego raport nikt nie uwierzył”. Spektakl nie rozgrywa się jedynie w historycznej perspektywie. Z biegiem czasu bohaterowie dostrzegają, że problemy, z którymi borykał się emisariusz są wciąż aktualne. A nasza obojętność na cierpienia innych wcale nie zmalała.